Już od jesieni 1409 roku gotowano się na Mazowszu do wojny. Obydwaj książęta – Janusz Czerski i Ziemowit Płocki rozsyłali wici do rycerstwa swych ziem, czyli do szlachty ziemian, do wójtów po miastach i do dziedzicznych sołtysów po wsiach, na prawie chełmińskim osiadłych. W owych czasach bitwy były czymś w rodzaju zapasów poszczególnych rycerzy, zakutych w żelazo, jakby ruchome twierdze. Ich szermierska zręczność, dzielność, siła fizyczna wytrzymałość na trudy i niewygody, a także rodzaj i odporność zbroi stanowiły o przewadze i zwycięstwie. Książe Ziemowit płocki zdobył się z ziem swoich na dwie chorągwie, liczące 170 dobrze uzbrojonych rycerzy. Władał on w owym czasie Płockiem, Rawą, Sochaczewem, Gostyninem, Płońskiem i Wizną. W zastawie u Krzyżaków miał ziemię wiską, Zawkrze ze Szreńskiem i Kuczborkiem oraz powiat płoński. Książe Janusz czerski zebrał jedną chorągiew, czyli około setki oszczepników ciężkozbrojnych. Był to zastęp, obejmujący do 400 wojowników (rycerzy i giermków) i do tysiąca koni, nie licząc taborów.
Właściwie rzec można, iż wojna z Krzyżakami rozpoczęła się już latem 1409 r. W wigilię Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, dnia 14 sierpnia wojska Zakonu wkroczyły do ziemi dobrzyńskiej, należącej do korony, zdobyły miasta Rypin, Lipno, Złotorię, Bobrowniki, Dobrzyń i znowu opanowały tą ziemię, którą kilka lat wcześniej król Władysław Jagiełło z trudem uwolnił od zastawu. Potężni lemanowie dobrzyńscy jak Iwan z Radomina, marszałek ziemi, Piotr Świnka ze Strzyg, Jakub Ogończyk z Radzik i z Kuczborka chorąży dobrzyński, Piotr Mszczug i inni otwarcie sprzyjali Zakonowi. Mieli tam Krzyżacy znaczne posiadłości ziemskie, które nabyli na własność od potężnych wasalów, jak na przykład od Adama Stolnika, Abrahama Sochy, Janusza z Kikoła i oddali je w lenno swoim stronnikom.
O przygotowaniach wojennych na Mazowszu, dowiadujemy się z listu komtura na Niborku (Nidzicy) z dnia 26 czerwca 1410 r. adresowanym do wielkiego mistrza, Ulryka von Jungingen: „Czcigodny, łaskawy, drogi panie Mistrzu. Posłałem jednego z rajców niborskich na Mazowsze dla zasięgnięcia wiadomości. Donosi on, iż książe Janusz po całym swym kraju odbywa przeglądy rycerstwa, przysposabiając dla króla najlepszą zbroję oraz konie co nazdatniejsze w swej ziemi.”
Rozejm z Krzyżakami kończył się o północy dnia 24 czerwca 1410 r. W połowie tego miesiąca król Władysłąw Jagiełło, wyjechawszy w oktawie Bożego Ciała z Nowego miasta Korczyna, przez Stopnicę i Szydłów przybył do miasteczka Słupi Nowej nad rzeczką Pokrzywianką. Tu zabawił dwa dni i stąd codziennie o świcie szedł pieszo na pobliską Łysą Górę, do klasztoru Świętego Krzyża gdzie surowo pościł i w modlitwie polecał siebie, rycerstwo swoje i ziemie przemożnej opiece Krzyża Pańskiego.
Wszystkie drogi prowadzą do Czerwińska
Dnia 24 czerwca Jagiełło zajechał do miasta Wolborza, dokąd przybyli dostojnicy Królestwa i gdzie stanęły wszelkie niemal siły zbrojne rycerstwa, oprócz Wielkopolan, którzy dopiero nad Wisłą mieli złączyć się z Królem. Król odbywał narady na zamku biskupów kujawskich. Zjechali się tam posłowie Zygmunta, cesarza rzymskiego i króla węgierskiego Mikołaj de Gara i Ścibor ze Ściborzyc. Za ich pośrednictwem rozejm z Krzyżakami przedłużono do 4 lipca. Pochód wojenny posuwał się ku Wiśle – minął wieś królewską Lubochnię, wieś arcybiskupią Wysokienice i biskupią rudnię żelazną w Samicach na wschód od Skierniewic. Dnia 29 czerwca król znalazł się w Kozłowie, wsi należącej do biskupa poznańskiego, na południe od Sochaczewa położonej.
Tymczasem nad Narwią, pod biskupim Pułtuskiem stanął brat stryjeczny Jagiełły, wielki książę litewski Witold wiodąc około sześciu tysięcy rycerstwa z Litwy i Rusi. Z Pułtuska podążył Witold z wojskiem i taborem na Nasielsk, pod Cieksynem i Borukowem, które należały wtedy do Junoszyców, Przeprawił się przez rzekę Wkrę i stamtąd ruszył na Południe ku Czerwińskowi. Z Witoldem jechał zapewne i biskup płocki Jakób, który tego roku więcej przemieszkiwał w Pułtusku niż w Płocku.
Z Kozłowa Biskupiego ruszył król Władysław Jagiełło w poniedziałek, dnia 30 czerwca gościńcem na Sochaczew i przeprawiwszy się przez Bzurę pomknął drogą nadrzeczną krańcem puszczy ku Wiśle. Minął po drodze oddziały i tabory chorągwi wielkopolskich, które, idąc poprzez Gąbino i Iłowo w ziemi gostyńskiej, zdążały ku Czerwińsku.
Stanął wreszcie król na pobrzeżu Wisły z orszakiem rycerskim, a wojsko rozłożyło się na błoniach dwóch wsi – książęcej podówczas Śladowa i opackiej Kromnowa.
Z dala poza Wisłą, na wysokim wybrzeżu czerwieniły się potężne mury i wysokie wieżyce romańskie świątyni Panny Marii w Czerwieńsku
Poprzez Wisłe, nieco w górę rzeki, naprzeciw starego dojazdu do miasta rozpostarło się dziwo dotąd na Mazowszu nie widziane, długi most łyżwowy na łodziach. Podziwiano jego wielkość, jak również to, że tak nagle, jakby za dotknięciem różdżki czarodziejskiej wyłonił się z wiślanych fal.
Całą zimę pracował nad nim mistrz Jarosław na Kozienicach biegły w rzemiośle wojennym. Ogromne puszcze Kozienickie dostarczyły drzewa, król sporo kóp groszy krakowksch wysypał, a pan starosta radomski Dobrogost Czarny z Odrzywołu herbu Nałęcz miał pieczę nad budową. Spuszczono go Wisłą pod koniec czerwca z Kozienic do Czerwińska
Trasa przemarszu wojsk polsko-litewskich, miejsca i daty postojów królewskich.
|
Tym sposobem połączone zostały wybrzeża dwóch księstw – Januszowego, który władał ziemią wyszogrodzką i zakroczymską oraz Ziemowitowego, do którego Sochaczew i Gostynino należały. Sam król pilnował przeprawy. Wyznaczył zbrojne oddziały aby nie dopuścić natłoku i nieporządku – wchodziło wojsko na most w ścieśnionych i równych szykach.
Na Wisłę ściągnęły wszystkie siły zbrojne królestwa polskiego jak i zaciężne cudzoziemskie poczty a także obaj książęta mazowieccy ze swoim rycerstwem. Na polach i błoniach pod Czerwieńśkiem, aż po biskupią Wolę, Gawarzec, Sedlec, Parlino, Wilkowyje i Zarębino rozłożyły się wojska obozem. Jeszcze tego dnia w poniedziałek nadciągnął spoza Narwi wielki książę litewski Witold, ze swoim rycerstwem z Litwy i Rusi. Król wyjechał mu na spotkanie i do obozów swych zaprowadził. Przybył i biskup płocki Jakub ze swoimi prałatami, kanonikami, kapelanami o dworem, wśród którego dumnie nosili się marszałek biskupi i starosta pułtuskiego grodu. Nigdy jeszcze Czerwieńsko i okolice jego tak świetnych gości i takiego mnóstwa rycerzy nie oglądały. Rozbrzmiewały przeróżne języki – polski, czeski, litewski, ruski, dalekich Galów i Burgundów oraz oczywiście uniwersalny czyli łacina. Opat Stanisław podejmował dostojników w konwencie kanoników regularnych. Blisko cztery dni spędził król Władysław z księciem Witoldem w Czerwińsku, dopóki nie pościągały chorągwie wszystkich ziem Królestwa i nie przeprawiły się przez Wisłę.
W poniedziałek 30 czerwca przybył do Czerwieńska rycerz Dobiesław Skoraczewski, jako wysłannik posłów węgierskich Mikołaja de Gara i Ścibora ze Ściborzyc. Trafił właśnie na popołudnie – widział przeprawę przez Wisłę i przybycie wojsk wielkiego księcia. Gdy porozumiał się z królem co do dnia i miejsca przyszłego spotkania z posłami, zaopatrzony w listy żelazne powrócił do swoich mocodawców rezydujących w tym czasie w Toruniu. Gdy opowiedział o tym co widział w obozie królewskim wielki mistrz nie dał mu wiary: „Bajki to są wierutne, które ten człowiek prawi. Oto przybyli do Torunia godni wiary szpiegowie nasi i opowiadają, jako król polski na Nadwiślu błąka się i nie może przeprawić przez Wisłę i że wielu już z jego rycerstwa szukając brodów potonęło. Wiemy także, iż książę Witold stoi nad Narwią, lecz nie ma odwagi przekroczyć jej!”
We czwartek, dnia 3 lipca Władysław król polski wysłuchał z całą świtą mszy świętej, która odprawił Wojciech Jastrzębiec, biskup poznański. W obozie zwijano namioty i od rana powoli ruszano w drogę na północ. Biskup Płocki pożegnał Króla i odjechał do Pułtuska.
Pochód z Czerwińska
Król wyruszył około południa świetnym otoczony orszakiem. Towarzyszył mu wieki książę litewski Witold. Jechali tuż Janusz Czerski i Ziemowit Płocki z synem Ziemowitem. Nie odstępował ich stary Stanisław Grad, wojewoda płocki, pan na Śrzeńsku, Sokołowie pod Gostyninem i Staroźrzebach. Książątka litewscy – Zygmunt Korybut i Fideuszko prowadzili własne oddziały rycerstwa.Orszaku dostojnych mężów strzegła straż przyboczna, z sześćdziesięciu rycerzy doborowych złożona. Przewodził jej młody rycerz Zbigniew z Oleśnicy pieczętarz nadworny. Obok jechał Mikołaj Morawiec z Kunaszówki, chorąży gwardii , który proporczyk czerwony ze znakiem orła białego dzierżył i Zbigniew Czajka z Nowego Dworu, który włócznię królewską trzymał i Daniłko z Rusi, który łuk i strzały nosił za królem. Byli w onej straży przybocznej tacy rycerze jak Jan Mężyk z Dąbrowy, tłumacz języka niemieckiego, Dobek Kobyła starosta pobiedziski, Wołczek Rokuta, rycerz czeski Zolawa i innych wielu „ślachetnych a pasanych”. Jechał też Wojciech Jastrzębiec biskup poznański ze swoim dworem i ksiądz Mikołaj Trąba podkanclerzy Królestwa iż kapelanami i pisarzami, dwaj kapelani nadworni: Bartosz pleban z Kłobocka i Jarosław proboszcz kaliski. Z dworzan królewskich podążali tuż za orszakiem : Zbigniew z Brzezia Marszałek Nadworny, Bieniasz Wierusz szambelan, z pocztem paziów i pokojowców, Mikołaj Wężyk i Bogufał kuchmistrze królewscy. Na wozach jechały namioty dworu i króla. Jagiełło nie chcąc być ciężarem mijanym miastom i wsiom zapasy żywności wiózł ze sobą.
Główne siły ciągnęły gościńcem na Garwolewo, Bietkowice, Kobylniki, Główczyno, Dzierżanowo, Rąkcice, Krubice, Bolkowo, Nadołki i Rogowo. Zboża bieliły się na polach, zbliżały się żniwa. Tymczasem cała Polska i Litwa waliła z Czerwińska ku granicom krzyżackim, co najtęższi mężowie, w przeróżne szaty odziani. Jechali dumnie przesławne rycerze o barach szerokich, o rękach siły niepowszedniej. Tacy byli Zawisza Czarny i Jaśko Farurej Sulimczykowie, bracia rodzeni z Garbowa i Dobek Puchała z Węgrów i Jaśko Skarbek z Gór i Pasek Złodziej z Biskupic herbu Niesioba i Jędrzej Ciołek z Żelechowa i Mikołaj Powała z Taczewa i Jaksa z Targowiska Targowski i Domarat z Kobylan Grzymalita.
Kwatera królewska w Żochowie
Dnia 3 lipca, na odwieczerzu, zajechał król z wielkim księciem Witoldem , z książęty, strażą swoją przyboczną i całym dworem do wsi kościelnej Żochowa, w ziemi płockiej (powiecie płońskim) położonej. Cała okolica od prawieku była gęsto zasiedlona, przeważnie drobną szlachtą, do różnych rodów należącą. Siedzieli więc Gozdawici w Zdziarach, Sądkowie i Ostrzykowie, Boleścice albo Jastrzębczyki w Przedpełcach , Falęcinie i Starczewie., Pobożanie na Starczewie Pobodzem , Sulimczyki w Szawłowie, Bończe w Łubkach , Rogalici w Płonie i Pilchowie, Bogorzowie (Bogorja) w Gorze i Krzu. Ale już i za czasów Jagiełły zwartości rodów w tych wsiach nie było, wiele źrzebów i działów do innej krwi i zawołanie należało. Poza Staroźrzebami, które Stanisław Grad za Śrzeńska, wojewoda płocki, nabył w 1398 r. od księcia Ziemowita i poza Plichowem, gdzie Piotr Plichowic herbu Rogala, wojewoda czerski czyli mazowiecki, wyręka księcia Janusza, przemieszkiwał, nie było w tej okolicy większych folwarków.
Na Żochowie i Żochówku miało swe dziedziny kilku szlachty Żochowskich (de Żochowo). Kmieci we wsiach było niewielu. Na Żochówku gospodarzył Adam, na Żochowie zaś Wojciech zwany Rukałą, podsądek płoński, Syn Jego Mikołaj Rukalic, Piotr Traput z synem Szczepkiem oraz Michał. Brat pana Wojciecha, ksiądz Jędrzej Rukała, był od wielu lat kanonikiem płockim. W wiosce tej stał kościół pod wezwaniem świętych Mikołaja, Stanisława i Doroty, parafialny zbudowany w 1390 r. przez pana Wojciecha Rukałę i braci jego jako głównych kolatorów. Parafię żochowską w tymże 1390 r. założył Henryk książę mazowiecki, biskup płocki.
W miejscu pobytu króla skupiały się zawsze nici najważniejszych działań nie tylko wojennych ale i politycznych. Front wojenny nie ograniczał się bowiem do tego skrawka Mazowsza. Straż graniczną między rzeką Wełną a Pomorzem, nad Notecią koło Wielenia, miał z tamtejsza bitną szlachtą starosta nakielski, Maciej z Wąsosza herbu Topór. Nielada rycerstwo broniło tych kresów, kiedy wśród nich znajdował się chorąży poznański, Jarosłąw z Iwna Grzymalita, który walczył w Hiszpanii z Maurami. Nad kasztelanią bydgoską czuwał w Bydgoszczy Jan Brzozogłowy, sławny w Europie rycerz, który niedawno powrócił z Węgier dowiedziawszy się o wojnie. W klasztorze koronowskim nad Brdą rozłożył się zaciężny czeski rycerz Jaśko Sokół, z pięciuset glewinami ciężkozbrojnych. Odcinek krzyżacki w Toruniu, gdzie prawie do ostatka przebywał wieli mistrz Ulryk von Jungingen ze swoim sztabem miało pod obserwacją rycerstwo kujawskie, stojące załoga w Inowrocławiu i Brześciu.Ziemia dobrzyńska, okrutnie spustoszona przez Krzyżaków w roku ubiegłym wysłała jedną chorągiew rycerską pod Czerwińśk, a oprócz tego pozostawiła znaczniejsze załogi w Dobrzyniu, Bobrownikach, Lipnie i Rypinie.
Na linii granicznej krzyżacy byli mocno umocnieni – jedynie między Brodnicą a Lidzbarkiem, koło miasta biskupiego Górzna był łatwy przystęp do Ziemi Chełmińskiej z Mazowsza, bo szło się suchą noga. Tam zmierzał Władysław Jagiełło z Czerwińska.
Wiele różnorodnych spraw skupiało się w chwilowej kwaterze królewskiej w Żochowie. Ruch tam panował wielki – przybywali posłowie, biegali gońce i ksiądz podkanclerzy miał wiele pracy w swoim namiocie.
W ślad za królem gościńcem z Czerwińska do Żochowa, aż po rzeczkę Płonę, szły wojska poprzez urodzajną, gęsto zaludnioną ziemię wyszogrodzką, podległą księciu mazowieckiemu Januszowi. Od Żochowa zaczynały się ziemie księcia płockiego Ziemowita. Ciągnęły się one między Skrwą a Wkrą , aż do granic krzyżackich. Sprzymierzone wojska polsko – litewskie dążąc na północ, nie poszły z Czerwińska ani wprost na Raciąż, Radzanowo i Kuczbork, ani drogą na Drobnino, Siemiątkowo i Bieżuń, lecz omijając przeprawy przez Skrwę, inne rzeczki, błota i moczary obrały inną drogę – dłuższą ale pewniejsza to jest na Drobnino, Jeżewo, Jamne, Bądzyno i Zieluń.
W owym czasi cały pas ziem Mazowsza płockiego, leżących na północ od linii Bielsko – Drobnino – Raciąż – Unieck przedstawił odmienny od dzisiejszego krajobraz. Dużo tam było borów i lasów, a nawet i puszcz, jak Rościszewska, Strkwińska, albo owa na pónoc od Bądzyna. Za rządów księcia Wańka na Płocku, gdy o koronę polską Łoktek krwawe wiódł boje, rzadkie na tych okolicach były kościoły, takie np. jak w Rogotworsku, Raciążu, Uniecku, Drobninie, Uniezirzu, Śrzeńsku, Jeżewie, Chamsku i może w Zawiedzu, Rościszewiem Kuczborku, Dłotowie i Nidsku oraz świerzow 1309 r. wystawiony w Łęgu. Większośc nowych parafii zjawia się tu w drugiej połowie wieku XIV jak w Lubowidzu (1349 r. ), Sarnowie i Niechłoninie (po 1367 r. ), Biskupicach (po 1368 r.) Lutocinie ( w 1372 r.), Koziebrodach (1373), Borkowie (1377), Strkwinie i Słupi (1379), w Bieżuniu (po 1372 r.), Zielonej (po 1383 r.). Rozwój nowych parafii wskazywał na rozwój kolonizacji wewnętrznej wśród puszcz Mazowsza płockiego, przedtem słabiej zaludnionych
W gnieździe Boleściców
Herb Jastrzębiec |
Posuwając się gościńcem z Żochowa do Drobnina, wojsko polsko – litewskie minęły po drodze wieś kościelną Gorę, a następnie Goszczyno i Dłużniewo, i za rzeczką Dobrzycą wkroczyły na obszar który od wielu przedtem wieków zwartą masą zasiedlili Boleścice. Różnie nazywali się z biegiem czasu: Jastrzębce, Nagórki, Łazęki. Ulubionym imieniem tego rodu było imię Bolesta, zawołaniem Nagory albo Nagorki (wieś koło Drobnina), a znakiem herbowym, którym pieczętowali się była podkowa z krzyżem w środku na tarczy i jastrząb nad podkową lub tarczą. W 1408 r. na prośbę Bolesty kasztelana i Nadbora chorążego wyszogrodzkich, dziedziców Kępy nad Wisłą cały ród Bolestów na Mazowszu płockim uzyskał od księcia Ziemowita płockiego różne przywileje.
Należały do Jastrzębców cztery wsie kościelne: Bonisław, Jeżewo, Zawidz i Koziebrody. Dawniej niewątpliwie też Drobnino, które od nich nabyli wraz z Kucharami Prawdzice z Kryska, a które już w 1333 posiadało kościół parafialny.Zwartą masą siedzieli podówczas Boleścice w parafiach : jeżewskiej, zawidzkiej, koziebrodzkiej, drobińskiej, raciąskiej i rogotwórskiej oraz częściowo w słupskiej, łęskiej i biskupickiej. Zajmowali znaczną przestrzeń Mazowsza, obejmującą około czterystu kilometrów kwadratowych, od Dobrsk nad rzeką Dobrzycą, Sokolnik, Maliszewa i Cieszawa aż do Siemiątkowa, a włąściwie aż do rzeki Wkry ku północy, skąd gałęzie ich dotarły do Sławęcina i Stawiszyna, poza Prawdziców, Pobożan i Kuczabów, którzy mieszkali w parafiach radzanowskiej, gradzanowskiej, dawnej zgliczyńskiej. Na zachód od książęcego podówczas miasta Raciąża Boleścice osiedlili się szerokim zagonem po obu stronach gościńca z Drobnina do Sierpca – wysunęli się aż za Ważyno, Dziębakowo i Grąbiec w powiecie sierpskim. Tak więc kilkadziesiąt wsi za czasów Jagiełły należało w tych stronach do Jastrzębców, od których z czasem pobrali nazwiska. Siedzieli w tych miejscowaościach od prapradziadów poprzedzielani tu i ówdzie wsiami należącymi również od wieków do biskupa płockiego lub kapituły. Już w 1172 r. sąsiedzki spór o wieś Karsko pomiędzy biskupem płockim Wernerem a Bolestą kasztelanem wiskim zakończył się mordem. Kasztelan bowiem ręką brata swego Bieniasza okrótnie zabił w Karsku świątobliwego biskupa wraz z jego kapelanem.
Herb Junosza |
W piątek, dnia 4 lipca król Władysław Jagiełło zatrzymał na noc się na łanach jakiejś wioski, zapewne w okolicy Drobnina, w pobliżu rzeczki Karsy, gdzie wody było pod dostatkiem.Tego dnia książęta płoccy, ojciec i syn Ziemowitowie wysunęli się naprzód daleko ze swoimi chorągwiami. Stanęli obozem między Sierpcem a Bieżuniem, zapewne w kościelnej wsi Rościszewie, która była podówczas ośrodkiem skrzętnego rodu Junoszyców. Junoszyce siedzieli wtedy zwartą masą w Rościszewie, Strkwilnie nad Strkwą, Chrapuni, Poliku, Wrześni, Stopinie, Borowie, Otnodze, Lipnikach, Zamościu Rzeszotarach, Komorowie, Borkowie i Kisielewie, zajmując około 160 kilometrów kwadratowych przestrzeni. Byli kolatorami czterech kościołów parafialnych w Rościszewie, Borkowie, Kisielewie i Strkwinie, a nadto kaplic w Borowie i Łukomiu.
Do sztabu wojennego księcia Ziemowita Starego należeli : syn jego Siemko, młody wprawdzie, ale dziwnie do wojny przemyślny, stary Stanisław Grad herbu Dołęga, pan na Śrzeńsku, Sokołowie, Staroźrzebach, wojewoda płocki, Jędrzej z Golczewa herbu Prawdzic, kasztelan płocki, Jędrzej Wydżga z Ostrów chorąży płocki, Paweł kasztelan gostyński, Mściszek z Kossobud herbu Pobóg, podsędek i starosta płocki i kilku innych pasanych rycerzy. Warto wspomnieć, że Jędrzej z Golczewa był jednym z zamożniejszych wtedy komesów na Mazowszu. Należał do niego Bieżuń nad Wkrą, gdzie założył miasto, obdarzone w 1406 r. prawem miejskim niemieckim. Nabywszy od Jana Pilika Rogality z Pilichowam, wojewody mazowieckiego, miasto Sierpc z przyległościami, kasztelan Jędrzej z Golczewa stał się praojcem możnej w wieku XVI rodziny Sieprskich.
Chociaż książę mazowiecki Ziemowit Stary, pan na Płocku, Rawie, Sochaczewie, Gostynienie, Płońsku i Wiźnie, książę ruski na Bełzie, stanął po stronie króla Władysława jako jego lennik to jednak do ostatka nie wypowiedział wojny Zakonowi. Uczynił to dopiero 4 lipca, kiedy upłynął rozejm, a wielki mistrz Ulryk von Jungingen wyraźnie parł do wojny odrzucając pokojowe zabiegi posłów węgierskich.
Niedziela w Jeżewie
Do Jeżewa nad Sieprczenicą przybył król Władysłąw Jagiełło w sobotę, dnia piątego lipca i zabawił tam aż do popołudnia dnia następnego. Prastare to było siedlisko Boleściców. Na Jeżewie siedzieli wówczas szlachetni ziemianie Maciej i Jaśko, synowie Lenarta, dziubielami przezywani, na Stropuchowie Pietrz, na Młotkowie Bolesta, na Szomaniu Sieciech, Mikołaj, Stasiek, Witek i Mroczek, na Grąbcu Trojan, Jaśko, Ścibor i Mściszek. Nie górowali panowie Jeżewscy na poczatku XV w. zamożnością, nie słychać aby urzędy jakieś piastowali u książąt. Nigdy jeszcze oba sąsiednie rody takiego jak w 1410 r. zbiegowiska ludów nie oglądały : ani Boleścice w Jeżewie i Grąbcu, ani Junoszyce w Rościszewie i Rzeszotarach.
Rycerz krzyżacki,
ryc. A. Glodger
|
Niedługo po królu do Jeżewa przybyli i obcy goście otoczeni świetnym orszakiem. Byli to posłowie, panowie węgierscy . Przyjechał z nimi rycerz śląski, Niemiec Jerzy Gersdorff, który jako zaciężny służył swoją chorągwią krzyżakom. Król, jako miał zwyczaj podejmował gości po pańsku. Dnia następnego w niedzielę, gdy na jutrznię w kościele wydzwoniono i sam król z bratem Witoldem oraz książęty i starszyzną i wszystko rycerstwo obojga narodów wysłuchali mszy świętych w kościele Św. Bartłomieja odprawionych przez wielebnego księdza biskupa Wojciecha Jastrzębca i przez kapelany nadworne i obozowe. Około południa król dał panom węgierskim posłuchanie, mówiąc do nich tako: „Nigdy nie odrzucałem rad zbawiennych, które są ku pokojowi i zgodzie. I nigdy także nie sprzeciwię się układom o pokój sprawiedliwy, aby uniknąć rozlania krwie chrześcijańskiej. Niechaj jeno Krzyżacy wyrzekną się Żmudzi i ziemie dobrzyńskiej, to my zaprzestaniem wojny.” Panowie węgierscy uradowali się bardzo słowa królewskie usłyszawszy.
W porze obiadowej nadbiegł goniec, kurzem cały pokryty, zdrożon wielce lecz z twarzą radosną. Dzień i noc pędził z Bydgoszczy, z wieścią o klęsce, którą dnia poprzedniego zaraz po wyjściu rozejmu zadał Krzyżakom pod zamkiem ich w Świeciu Janusz Brzozogłowy. Wieść ta zasmuciła wielce rycerza Jerzego Gersdorffa i Niemców z orszaku jego a dodała serca i otuchy Polakom.
Zamożnym był wtedy na Mazowszu pan kasztelan płocki, Jędrzej z Golczewa, herbu Prawdzic – i Sierpc, i Bieżuń z obszerną puszczą, i cała parafia lutocka aż za Rozwazino doń należały. Jeszcze rodzic jego , Jędrzej kasztelan płocki, a brat biskupa płockiego Stanisława Sowki z Golczewa założył w 1372 r. i uposażył parafię w Lutocinie. Na południe graniczyli z panem kasztelanem Junoszyce z Rościszewa i Boleścice z Siemiątkowa; ku północy rozsiedli się Nagórkowie, gałąż Boleściców, którym książe Bolesław mazowiecki nadał w 1345 r. wieś Lubowidz z puszcza po obu wybrzeżach Wkry; na zachód już w ziemi dobrzyńskiej leżała włość komesa Wojciecha Stryczka, podkomorzego dobrzyńskiego , zwana Strkwino, nad rzeką Strkwą, od r. 1379 stolica parafii; na wschód poza Wkrą, na Zawkrzu rozciągała się stara parafia chamska, obejmująca w 1401 r. wsie Chamsko, Łążek, Olszewo, Dąbsko, Myślino, Karniszyno i Poniatowo. Niewiele było wsi w całej okolicy, raczej puszcze ogromne, piaszczystą glebę pokrywające. I oto w one bory bezludne, odwieczne, w dziwicze dąbrowy i zarośla , wtargnęły jeszcze na wiosnę na rozkaz książęcy jakoweś dłonie niecierpliwe, rozległ się szczęk łopat i toporów aż zwierz dziki strwożon wielce zaszył się głębiej w puszczę: prostowano gościńce, równano drogi, przerzucano mostki, pokrywano lawami moczary.
Jeszcze król jego miłość bawił w Jeżewie panów węgierskich gościnnie podejmując obiadem a już ruch wielki panował na drogach pod Rościszewo i dalej : szły wojska swoim porządkiem chorągiew za chorągwią, jako każdej wyznaczono miejsce. Ruszyły wozy ładowne, roznosząc korzawę w upalny dzień. Tuż za chorągwiami księcia Ziemowita płockiego nadążała chorągiew Janusza, pana na Czyrsku i Warszawie. Jechali w niej tacy szlachetni mężowie, rycerze pasani jako Pietrz Plikowic Rogala, wojewoda mazowiecki, kasztelanowie: Sławiec ze Świdna czerski, Staśko liwski, Mikołaj wyszegrodzki, Jakusz z Radzonowa ciechanowski, brat jego warszewski, a obok nich chorąża: Jaśko Plik Rogala czerski, Wigand z Powsina koło Warszewy warszewski, Nadbór z Opinogóry ciechanowski i inszych wielu, co źrzałą radę i rękę mocną w potrzebie dać mogli.
Piękna była chwila, kiedy po nabożeństwie wszyscy chorążowie stanęli przed oblicznością swych książąt, aby z ich rąk otrzymać sztandary. Książęta w zbroje przybrani, zasiedli jako na majestacie, a chorążowie także w postawie zbrojnej, klęcząc brali od nich rozwinięte proporce i tak mówieli: „Oświecone książę a panie mój miłościwy. Tę chorągiew, którą wiernej straży mojej poruczasz, przyjmuję za czcią pokorną i za laską i pomocą bożą wiernie i w całości dochowam jej. Tak mi dopomóż Bóg i Święty Krzyż!”
Okazowanie rycerstwa
Z południa, zaraz po obiedzie w Jeżewie wyruszył król Władysław Jagiełło ze swoim sztabem i gośćmi w dalszą drogę, zdążając ku granicom krzyżackim. Między Rościszewem a Lutocinem w obszarnym kolisku rozpościerały się dogodne szerokie równe błonia. Gościniec z Rościszewa do Bieżunia stanowi ich wschodnią granicę. Na północ od Lipnik wznosi się niewielki pagórek, skąd widok można mieć na całą równinną okolicę. Wojsko polskie stanęło w szyku bojowym na stronie, zapewne przy gościńcu bieżuńskim, a na gościńcu, aż może po Jamne wyciągnęły się mnogie tabory, których ogony ginęły w rościszewskich i grąbeckich opłotkach. Stopino i Borowo, do Junoszyców wtedy należące, wraz z całą puszczą wzdłuż łuku Skrwy i Bieżuń kasztelański mogły gościnnie i swobodnie rozmieścić na obszarach swoich sprzymierzone wojsko polsko – litewskie.
Król, świetnym okryty rynsztunkiem siadł na tęgiego i dzielnej siły wałacha, cisawej maści, posłom zaś kazał podać wierzchowce i wjechał z nimi na pagórek, z którego wszystkie wojska widzieć było można. Stanęli przy królu dostojni książęta i rycerze, a wśród nich Zyndram z Maszkowic, miecznik krakowski, mający w herbie słońce, naczelny wódz sprawności bojowej. Świetnie wyglądała gwardia królewska z sześćdziesięciu doborowych rycerzyków złożona. Na widnokręgu jak okiem sięgnąć rozstawił się pod znakami 50 chorągwi polskie rycerstwo na rosłych, tęgich, zbrojnie okrytych koniach. Sam kwiat całej Polski. Powiewały barwne proporce o różnych herbach ziem i wielmożów, jaśniały w blaskach słonecznych pancerze, igrały wielością jaskrawych barw napierśniki i tarcze, w zawody z puszczą okoliczną szedł nieprzejrzany las włóczni, najeżonych żeleńcami. Również 40 chorągwi litewskich wystąpiło w tym przeglądzie, pod 40 sztandarami, przeważnie z obrazem pogoni na tle czerwonym.
Noc wojsko spędziło na kasztelańskich błoniach, czujne na wypadek niespodziewanego ataku wystawiwszy straże.
W Bądzynie nad Wkrą
W poniedziałek, dnia 7 lipca, posunięto się znowu na północ. Szło zapewne poprzez Jamne, Bedzemino, Rzęzawy trzymając się pobrzeża rzeki. Wojsko dotarło tym sposobem do wsi na rzeką Wkrą, zwanej Bądzyno. Położona w kolisku borów, nad brzegiem niestromym, była miejscem bardzo odpowiednim na obozowisko wojsk. Nie dziw przeto, że obozował tu król Władysław czterokrotnie, w 1410,, 1414, 1419 i 1422 r., wyprawiając się do Prus, najdłużej zaś w 1419 r. podczas tak zwanej wyprawy odwrotnej, kiedy z tydzień zabawił tutaj i zawarł rozejm dwuletni z Krzyżakami. Tuż za borami, poza Zieluniem, o dwie mile drogi od Bądzyna, rozciągało się już państwo krzyżackie. Dla sztabu wielkie mistrza stało się już jasnem, że król polski, omijając większe rzeki, dąży na Malbork, stolicę Zakonu. Wielki marszałek krzyżacki Fryderyk von Wallenrode, strzegący bramy wpadowej od Mazowsza, słał spod Działdowa listy za listami do głównej armii, do mistrza, że wali nań cała polsko-litewska armia. Odebrał przeto rozkaz, aby zwinąć obozowiska i załogi w Brodnicy, Lidzbarku, Działdowie i Niborku i spieszyć pod Kurzętnik nad górną Drwęcą.
Tymczasem król polski, jakby ociągając się dwie doby stał obozem pod Bądzynem i w pogotowiu trzymał rycerstwo swoje. Przestrzegano w obozie karności ale armia wraz z taborami zajmowała dużą przestrzeń i trudno było nieraz zapobiec wybrykom. Zaraz za Wkrą, po lewej stronie rzeki rozpościerał się Zawkrze, będące od roku 1407 w zastawie u Krzyżaków. Najbliżej leżały Lubowidz Nagórków, Zielona Świnków i Kuczbork Ogończyków. Korzystając z osłony nocy Litwini i Tatarzy chciwi łupiestwa poprzeprawiali się przez Wkrę i wpadli na Zawkrze, jako do kraju nieprzyjacielskiego, roznosząc spustoszenie, grabiąc, zabijając ludzi, zabierając nawet dzieci w niewolę. Szemrać poczęto głośno w obu chorągwiach księcia Ziemowita i w całem obozowisku rycerstwa polskiego i bronią szczękać na mrukliwe Litwiny i na Tatary skośnookie, a wielu jawnie groziło, że krzywd braciom na Zawkrzu czynionych nie ścierpią i pomsty Bożej za przelane krwie niewinnej lękając się, obóz albo zbójectwo takie opuszczą. Doszły te skargi do króla i do wielkiego księcia. Rozsierdzili się wielce obaj bratankowie, karę śmierci ogłosili na opryszki niesforne, a jeńce oddać kazali pod opiekę biskupią i do dom odprowadzić Szkody mieli urzędnicy księciu Ziemowitowi spisać i ku wynagrodzeniu królowi okazać.
In hoc signo vinces
Nastał dzień 9 lipca, w środę po świętym Kiljanie. W obozie, gdy otrąbiono pobudki na pochód, ruch zapanował ale nie tak zgiełkliwy, jako zawżdy. Coś nieznane, co stać się miało ciążyło na sercach. Przez nieprzebrany las, mając Wkrę po prawej ręce, starym gościńcem na Zieluń, wyruszyły wojska sprzymierzone ku Lidzbarkowi. Dzień był jasny słoneczny. A przedsię one bory bez końca, szare, jednostajnie szumiące ponad głowami, bory o zieleni jakby ulatającej w bezbrzeżne przestworza od ubogiej gleby piaszczystej. Aż skończyły się wreszcie, ale za krzyżacką już granicą, acz także na polskiej ziemi lubawskiej. Wojska weszły na szeroką, otwartą różnicę i mając przestrzeń wolną naokół odetchnęły z ulgą. Stawiły się w szyki porządne, chorągiew za chorągwią, 50 polskich i 40 litewskich.
Zabrzmiał trębacz królewski, ozwali się trębacze ziem a narodów, odpowiedziały im echa dalekich borów i wnet tysiące włóczni strzeliło ostrzami ponad hełmy. Raz wtóry zagrały trąby donośnie a chorążowie na czele swoich pułków stojący rozwinęli i podnieśli proporce królewskie, Witoldowe, mazowieckie i panów polskich. Nastała cisza, a tylko łopotały mężne serca rycerskie, perliły się oczy od wzruszenia, jakaś święta, modlitewna słodycz zajrzała w dusze, harde, nie znające trwogi, a wżdy poczciwe, bo na polskiej wypiastowane ziemi.
A śród onej ciszy król polski Władysław, ująwszy w ręce chorągiew wielką, na której wyszyty był misternie orzeł biały z rozpostartymi skrzydły tak modlił się głosem donośnym: „Boże litościwy, któremu wiadome są wszelkich serc tajemnice wprzódy, niżeli w myśli powstaną. Ty widzisz z wysokości swojej, że do obecnej, na którą wychodzę, wojny mimowolnie wciągniony, poczynam ją pełen ufności w twoją i Chrystusa Syna twego pomoc. W imię więc Twoje, w obronie sprawiedliwości i narodu mego ten sztandar podnoszę. Ty, Boże łaskawy, bądź obrońcą i wspomożycielem mnie i ludowi mojemu, a krwie chrześcijańskiej, niewinnie przelanej nie na mnie racz poszukiwać, ale na tych którzy tę wojnę wzniecili i dotąd ją podsycają.”
Król dosiadł swego cisawego rumaka, wybranego z tysięcy, w otoczeniu swej gwardii wjechał na niewielkie wzgórze, skąd wszystkie chorągwie wzrokiem można było ogarnąć. A wtem zabrzmiały znowu trąby, wyprostowały się piersi rycerstwa, i z ust wielu tysięcy wzleciała ku niebiosom prastara pieśń narodowa:
„Bogu Rodzica, Dziewica
Bogiem sławiena,
Maryja,
Twego Syna Gospodzina,
Matko zwolena,
Maryja!
Zyszczy nam, spuści nam,
Kyrie elejson.”
|